Kierunek wschód
Tym Razem ciężko było się zebrać żeby razem z Mateuszem wyruszyć na start kolejnego etapu. Mateusz korzystając z długiego weekendu szukał
skrzyneczek w okolicach Górzna, więc Maciek ruszył sam z Łodzi do Gdańska koleją by rozruszać nogi i zrobić lekki test sprzętu.
|
Tym razem Maciek startuje spod pomnika Tadeusza Kościuszki. |
Nocny bezpośredni pociąg do Gdańska dawał szansę spokojnej podróży i dzień odpoczynku/przygotowania przed zasadniczym wyjazdem na trasę. Zarezerwowane
schronisko w Gdańsku przy ulicy Wałowej miało stanowić bazę na najbliższe dwa dni. Wyjazd dzień wcześniej był zaplanowany specjalnie mając doświadczenia z poprzedniego roku. Dawał szansę odpocząć po podróży lub przygotować się do długich odcinków po rocznym lenistwie.
|
Runda przez Piotrkowską w drodze na stację. |
Podróż faktycznie minęła szybko i spokojnie. W jej trakcie odbył się tylko wyścig na czas po peronie w Kutnie ponieważ rower został zapakowany w przeciwnym końcu wagonu niż zarezerwowane miejsce. Szczęśliwie jedna minuta, czyli tyle i le trwał postój na stacji wystarczyła na wykonanie całej operacji. Podróż dla rowerzystów w wagonie bez przedziałów, na końcach którego było miejsce na rowery i bagaże.
|
Mijamy Toruń. |
Gdańsk przywitał mnie ładną pogodą i łamigłówką jak wydostać się z rowerem z peronu. Legalnej drogi nie było więc należało skorzystać z przejścia służbowego. Następnie trzeba wydostać się z dworca, co też nie jest łatwe z rowerem i wypchanymi sakwami. Schronisko jest po drugiej stronie ruchliwej dwupasmówki, a winda do tunelu nie działa.
|
Maciek na miejscu w Gdańsku. |
|
Nasze schronisko. |
Podczas wycieczki po mieście ulicy Długiej zaczepia mnie jedna z turystek i prosi o wspólne zdjęcie. Mój stopień znajomości angielskiego pozwala doskonale zrozumieć tą kanadyjską turystkę całe szczęście, że nie mówiła po francusku. Otrzymuję od niej
batonik, który produkuje jej syn, też zapalony rowerzysta.
|
Baton z Canady. |
W oczekiwaniu na przyjazd Mateusza i przy okazji pięknej pogody postanawiam rozruszać trochę nogi i jadę na wycieczkę. Dawno nie byłem na Westerplatte więc kręcę w tym kierunku. Trochę pedałowania przeplatanego zwiedzaniem, tak mija mi przedpołudnie.
|
Westerplatte. |
Piękna pogoda zachęca do przebywania na świeżym powietrzu, postanawiam więc wyruszyć na poszukiwanie makaroniarni. Wybór pada na lokal
NIKO w Gdańsku. Jego odnalezienie zajmuje chwilę, ale trudy szukania rekompensuje jakość jedzenia. Po obiadku przydała by się popołudniowa kawa więc czas pedałować do Gdyni.
|
Plażowanie w Porcie Północnym. |
Wybór pada na ciepłe pączki w
Pączkarni u zbiegu Świętojańskiej i 10 lutego. Podłączam się pod miejscowych rowerzystów jadących deptakiem z Gdyni do Sopotu wzdłuż morza. Znają dobrze trasę więc pędzimy rozwijając duże prędkości uważając na tłumy spacerowiczów. Ciepłe pączki świeżo pieczone i dobra kawa dodaje energii na kolejne 30 km jazdy więc czas wracać do schroniska robiąc po drodze drobne zakupy na wieczór.
Powrót do Gdańska południową stroną trasy i przy okazji drobne zakupy na śniadanie następnego dnia. Mateusz zgłasza, że jest już w drodze na pociąg do Gdańska i będzie wieczorem na miejscu. Pędzę do schroniska żeby trochę odpocząć i przywitać Mateusza na stacji. Po drodze obowiązkowe zwiedzanie Gdańska.
Poniżej nasz plan, a dokładnie już jego realizacja, czyli to co nas czeka przez kolejne cztery dni. Założenie jest takie by jechać jak najdalej i przejechać możliwie dużo i zakończyć wyjazd w Suwałkach.
|
Z takiego lekkiego kręcenia wyszło 70 km na rozgrzewkę. |