Etap 3 dzień 2 – ruszamy niewyspani

Z pierwszego noclegu ruszamy później niż planowaliśmy. Poprzedniego dnia tempo było wysokie, ale najbardziej w kość dało nam niewyspanie. Gospodarz atmosfera starał się nadrabiać wszystkie niedogodności kwatery. Dokładnie wypytaliśmy gdzie jesteśmy i jak mamy się wydostać do cywilizacji. Kierujemy się w stronę Sokółki i delektujemy pięknem i spokojem okolicy.
Czekamy na poziomki czy jedziemy?

Pierwsze kilometry to szutry i kocie łby. Później kiepski asfalt, aż w końcu główna droga z granicy do Sokółki. Na szczęście mało ruchliwa w czasie naszej jazdy i w końcu asfalt pozwala rozwinąć normalne prędkości. Zaczynają się pierwsze górki, a może to tylko nam się wydaje. Aż strach pomyśleć jakie górki czekają nas bliżej Bieszczad.

Podjazdy

Po podjazdach zawsze są zjazdy.
Wpadamy do Sokółki z zawrotną prędkością. Jednak to musiał być wcześniej podjazd. chwila na drobne zakupy i możemy ruszać dalej, znów dalej od cywilizacji. Po chwili Sokółka żegna nas i powracamy na spokojny odludny szlak kierując się na południe równolegle do granicy. Jedziemy starając się wybierać drogi z dobrą nawierzchnią. Ostrożnie korzystamy z Green Vello bo wiemy, że czasem trzeba tam pchać rowery. 
Prawie ciężarówka przy markecie.

Wita nas Sokółka.

Uwaga na wilki.

Ładna nudna droga.
Ruch na naszej trasie jest bardzo mały. Co kilka godzin mija nas jedno dwa auta. Spokój, kilometry i piękno okolicy jednak trochę czerpie naszej energii więc czas na śniadanie z zabranych zapasów. W okolicy nie ma gdzie zrobić zapasów bo sklepów nie mijamy po drodze. Jemy i pijemy bo upał robi się coraz większy.
Przyroda i cisza nas otacza.

Ciekawe co jest za górką?

Polska, mieszkam w Polsce.

Cerkiew na szlaku.
Motyw przewodni cerkiew i samochody Audi  to będzie nasza codzienność przez kilka etapów. Nawierzchnia zmienia się, ale niestety na gorsze. Miejscami szutry, a w wioskach kocie łby zmuszają nas do pchania i jazdy po trawie. Na szczęście krajobrazy i pogoda choć w części rekompensują nam niedogodności.
Odpoczynek przy studni.

Białe kwiatki.

I niebieskie kwiatki.

Gdzie by tu pojechać?
Celem dnia ma być Hajnówka. Szybko organizujemy nocleg i pędzimy (bez przesady) do celu. Kolejnego dnia wszystkie sklepy maja być zamknięte więc przed noclegiem musimy uzupełnić zapasy. Zakupy zrobimy przed noclegiem bo w Hajnówce powinien być sklep otwarty do wieczora. Przydała by się też stacja benzynowa… żeby kupić kawę i hot doga.
W końcu jakaś ciekawa nawierzchnia.

Teraz to już nawet bardzo ciekawie się zrobiło.

Aż chce się wskoczyć do wody, ale trzeba jechać dalej.
Chciało by się jechać bez przerwy jednak nasze rowery po szutrach i piachach potrzebują SPA. Na szczęście po drodze trafiamy na myjnię. Stajemy grzecznie w kolejce i myjemy nasze pojazdy. Do noclegu powinny być już same asfalty więc po myciu i smarowaniu rowery idą gładko i szybko. 
Rowery dwa.

Gdzie kolega ma koronę?

Mycie po przeprawie w ciężkim terenie.

Teraz to już będą same cerkwie.

Muzeum?
W ramach integracji z okolicą postanawiamy zakupić prawdziwy chleb pieczony przez tubylców w Muzeum Chleba. Komary nasiliły swoją aktywność do tego stopnia, że chwilowy postój jest męczarnią, więc po pobieżnym „zwiedzeniu” muzeum i zakupach szybko ruszamy dalej. Już tylko 25 km pozostało do prysznica. Powoli wracamy do cywilizacji Bo Hajnówka to na tym odcinku metropolia.  
Muzeum chleba?

Czy to na pewno muzeum chleba?

Brama do lasu.

Z powodu wycinki?
Niebieski jest ok.

Każdy chce mieć niebieski dach.

Do miasta wjeżdżamy ścieżką rowerową wzdłuż ruchliwej drogi. Niestety liczne domy przy drodze i podjazdy do nich wymuszają ukształtowanie ścieżki nieprzyjemne dla naszych zmęczonych już tego dnia pośladków. Zgodnie z planami trafiamy na stację po dawkę energii i do sklepu po zapasy. Nocleg w porównaniu z poprzednim – luksus. Cały domek dla nas i jaki komfort.

Codzienne pakowanie rozpakowywanie.

Co dziś serwuje mistrz patelni?

Upragniony odpoczynek przy meczu.
Kolacja i meczyk na zakończenie dnia to jest to czego nam było potrzeba. Mamy nadzieję na regenerację i wczesny wyjazd dnia następnego. Jednak nic na sztywno nie ustalamy oprócz tego, że w końcu trzeba się wyspać. Jeśli się uda wstajemy przed 6:00 i ruszamy dalej.
Reklama
Przejechane 122,6 km