Etap 3 dzień 8 Do Ustrzyk Górnych
Chwilę przed godziną siódmą opuszczam swoją kwaterę. Właścicielka już poprzedniego dnia poinformowała mnie, że nie jest rannym ptaszkiem i zostawi mi otwarte drzwi do garażu gdzie miałem swój rower.
Rzut oka wstecz. |
Mijam rozbudowaną infrastrukturę parkingową, ale jest jeszcze za wcześnie na postój. Muszę piąć się powoli na słynny wierzchołek w Arłamowie. Postraszony przez Mateusza podchodzę do tej wspinaczki z ostrożnością i zmierzam na punkt widokowy.
Nowiutki olbrzymi parking leśny. |
Jadę sam pusta drogą przy zerowym ruchu pojazdów. Pogoda słoneczna nic tylko pedałować i delektować się przyrodą, a jest naprawdę czym. pedałuję wytrwale cały czas pod górkę, która nie jest stroma, ale ciągnie się w nieskończoność.
Piękne wąwozy. |
Jakiś rezerwat przyrody. |
Chyba widać już szczyt. |
W nagrodę za tak długie pedałowanie pod górkę (350 metrów w górę na odcinku 11 km) zrobiłem sobie odpoczynek na śniadanie i przerwę od pedałowania żeby zrobi trochę zdjęć. Podczas podjazdu szkoda było mi się zatrzymywać w obawie czy dam radę się rozpędzić do prędkości gwarantującej równowagę, a robienie zdjęć w czasie jazdy nie było wygodne i bezpieczne.
Pamiątkowa fota przy tablicy. |
W czasie jak ja pałaszowałem już nie pamiętam co na śniadanie co chwilę mijali mnie sportowcy stacjonujący na obozach kondycyjnych w Arłamowie. Między innymi młodzieżowa reprezentacja piłkarzy. Odpoczywałem spokojnie na trawie bo wiedziałem, że czeka mnie prawie 6 km zjazdu bez pedałowania aż do Kwaszeniny.
Kolejny przystanek planuję na uzupełnienie prowiantu wiec czasowo i organizacyjnie wypadnie to dopiero w jakimś większym sklepie i dopiero w większej miejscowości. Pedałuję więc raźno bo już największy chyba podjazd mam tego dnia za sobą.
Docieram do Ustrzyk Dolnych gdzie zamierzam zrobić zakupy w „Biedronce”. Jednak pod sklepem krążą tłumy Ukraińców, którzy handlują wódką i papierosami. W obawie o mój rower z sakwami już prawie rezygnuję z zakupów gdy podjeżdżają pod sklep kolejni sakwiarze. Ja pilnuję ich dobytku, a potem oni Mojego. Wymieniamy się wrażeniami i pora jechać dalej. bo to dopiero połowa mojego dzisiejszego dystansu.
Uwaga niedźwiedzie |
Wdrapałem się na kolejny stromy podjazd z nadzieją, że za nim nie będę musiał pedałować. Przynajmniej przez chwilę. Krótka przerwa na punkcie widokowym i jazda dalej do Ustrzyk Górnych gdzie czeka łóżko i prysznic.
Uwaga rysie |
Docieram do miejsca noclegu. |
Docieram na miejsce noclegu. Chwilę zajmuje mi znalezienie adresu i jak na złość ostatni odcinek jest cały czas pod górkę. Godzina jest dość wczesna więc postanawiam doprowadzić się do użytku, odpocząć chwilę i wyjść na drobne zakupy i posiłek. Wieczorem pozostanie mi tylko planowanie ostatniego dnia jazdy i transportu do domu.